Od września, kiedy przyjechaliśmy do Ameryki Południowej, spotkaliśmy na swojej drodze raptem trzech Polaków. Czyli bardzo niewiele. Statystyka drastycznie wzrosła, gdy w ciągu jakiś 4 godzin od przyjazdu do El Calafate spotkaliśmy aż dziewięciu rodaków. Trójka akurat wyjeżdżała, ale pozostali póki co nigdzie się nie wybierali, więc trzeba było to wykorzystać i się wspólnie trochę zabawić. Bawiliśmy się więc wyśmienicie przez dwa kolejne wieczory, zajadając kiełbaski z grilla i argentyńską wersję kaszanki. A to wszystko na lokalnych kempingu, gdzie mieliśmy przyjemność nocować. Bo rozpoczęła się w naszej podróży era kempingowania. Wyszło, że przed nami miejsca, w których spanie pod namiotem nie jest tylko tańsze, ale i praktyczniejsze. Więc zaopatrzyliśmy się w namiocik w Buenos Aires. Namiot w sumie ok, ale nie wiedzieć czemu producenci tego rodzaju sprzętu zupełnie nie biorą pod uwagę tego, że ludzie podróżują z bagażem i śpiąc w namiocie chcieliby go w tym namiocie zmieścić. A tu nie ma szans. Namiot dwójka oferuje przestrzeń na dwie osoby i na nic więcej. Trzeba się więc było trochę nagimnastykować, żeby zmieścić na tych niecałych dwóch metrach kwadratowych.
Filed under: Argentyna | 5 Komentarzy »