NZ – informacje praktyczne

Wszystkie ceny z NZ$

  • benzyna kosztuje około $1.35–$1.40 za litr; ropa – od $1.04 do $1.12 za litr. Paragon z zakupów w supermarketach (powyżej kwtoy $40) zawiera kupon ze zniżką na zakup paliwa (4c na litr)

  • campervan – cena zależy przede wszystkim od wielkości samochodu i standardu (generalnie im nowszy samochód tym wyższy standard). Ceny najłatwiej porównać na www.campervanhirenz.co.nz . Każdy nawet najprostszy campervan ma na wyposażeniu pościel, ręczniki, szcztućce, talerze, garniki, czajnik, lodówkę i piecyk gazowy. Te większe mają także mikrofalówkę i mini łazienkę (ubikacja + prysznic). W środku gniazdka elektyczne. Na kempingu samochód można podłączyć do prądu co zapewna napięcie w gniazdach. Podłączenie pod prąd to także ładowanie baterii zasilającej lodówkę.

  • kempingi – generalnie płaci się za osobę. Na tych, na których zatrzymaliśmy się kasowano od $15 do $25 za osobę w zależności od miejsca (najdrożej w Queenstown, najtaniej na Półwyspie Otago). Dodatkowe opłaty za korzystanie z pralki i suszarki do suszenia ubrań. Na niektórych kempingach trzeba było dodatkowo płacić za używanie z grilla. Na każdym z odwiedzonych przez nas kempingów był co najmniej jeden komputer z dostępem do internetu. Był też internet bezprzewodowy. Ceny bardzo rozbieżne – im większa dziura tym drożej (najdroższy kosztował $8 za 25MB, najtańczy – $10 za 1 GB, ale zazwyczaj było to około $4-6 za godzinę internetu bez ograniczenia jeśli chodzi o megabajty). Na każdym kempingu jest też ogólnodostępna kuchnia

  • przeprawa promowa z Wellington na wyspę południową do Picton trwa 3 godziny. Prom Interislander odpływa kilka razy dziennie. Płaci się za osobę plus za samochód. Cena tym niższa im mniej elastyczny bilet (bez możliwości zmian). Rezerwować można na http://www.interislander.co.nz/

  • przy wyjeździe z NZ trzeb zapłacić podatek wyjazdowy w kwocie $25

Auckland:
prom w dwie strony do Devenport – $10. Prom kursuje co 20-30 minut, przejazd trwa tylko 15 minut
pokój dwuosobowy z łazienką, tv i lodówką (hostel City Lodge) – $80

Bay of Islands:
Beachside Holiday Park – $18 za osobę
6-godzinny rejs po zatoce – $86

Rotoura:
kemping Cosy Cottage – $18 za osobę
wizyta w maoryskiej „wiosce” Tamaki (występ i tradycyjna maoryska kolacja + transfer z i do miejsca zakwaterowania – $90
wejście na teren Waiotapu Thermal Wonderland (gorące źródła)– $27.50

Tangariro National Park
Whakapapa Holiday Village – $17 za osobę
transport na początek szlaku Tangoriro Crosssing oraz powrót z końca trasy (początek około 10km od wioski, koniec trasy 26km od wioski) – $30 za osobę

Wellington:
Top 10 Lower Hutt – $20 za osobę
kolejka na punkt widokowy i do ogrodów botanicznych – $3 w jedną, $5 w dwie

Abel Tasman National Park
taksówka wodna – w zależności od odległości od $30 do $40 w jedną stronę od osoby (www.abeltasmancentre.co.nz)
Top 10 Matakua Holiday Park – $17 za osobę

Kaikorua:
2.5-godzinny rejs/oglądanie wielorybów – $140 za osobę
kemping – $17 za osobę

Akaroa
Akaroa Top 10 Holiday Park – $17 za osobę

Mt Cook National Park
Glentanner Holiday Park – $16 za osobę

Queenstown
wjazd kolejką linową na platformę widokową – $22 (w dwie strony)
bungy jumping na Kawarau Bridge (43m) – $165
Creekside Top 10 Holiday Park – koszmarnie wysoka cena $25 za osobę

Otago Peninsula
Portobello Holiday Park – $15 za osobę
organizowane wycieczki, z których nie skorzystaliśmy (oglądanie albatrosów i pingwinów – $30-$40 za osobę

Ceny wybranych produktów z supermarketu:

1kg bananów – $1.80
mały słoik sosu do spagetti – $5
makaron do spagetti – $1.10
paczka herbaty ekspresowej (25 torebek) – $3.50
150g szynki – $1.90
paczka parówek (5 sztuk) – $4.60
2.25l Coca Coli – $2.50
gotowa sałatka Coleslaw 700g – $3
12 jajek – $3-4
3litry soku pomarańczowego – $4
pudło piwa (12-15 butelek 330ml) – $16-20 w zależności od tego jakie piwo
chleb z ziarnami – $3-4
ciastko typu drożdżowka z czekoladą – $1.25

Otago

Półwysep Otago był ostatnim przed Christchurch punktem naszej podróży po NZ. Wyraźnie było czuć zmęczenie całej załogi po dwóch tygodniach intensywnego zwiedzania tego pięknego kraju. Całą drogę z Queenstown do stolicy Otago – Dunedin – wszyscy prawie cały czas milczeli i zmęczonym wzrokiem wpatrywali się w widoki za oknem. W Dunedin zatrzymaliśmy się tylko na godzinę, żeby przejść się po mieście. W porównaniu z Auckland i Wellington tu całkiem nam się spodobało – dużo historycznych budynków i fajny uniwersytecki klimacik.

Dunedin

Nasz cel na ten dzień, malutkie miasteczko, a w zasadzie wioska Portobello, znajduje się 20km od Dunedin na Półwyspie Otago. Półwysep znany jest głównie z tego, że na tamtejszych plażach dosyć łatwo spotkać różne okołowodne zwierzaki takie jak fotki, pingwiny itp. Mimo, że załoga była już dosyć mocno zmęczona udało mi się wszystkich wyciągnąć na poszukiwanie zwierzaków. Pojechaliśmy na plażę poleconą nam przez panią z recepcji z kempingu. Droga, która tam powadziła była zdecydowanie najgorszą z punktu kierowcy jaką spotkaliśmy w NZ, o wiele gorsza od poprzednio opisanych w inych wpisach. Mimo, że do przejechania było raptem 10km, to było to 10km przez mękę – zbocze góry, nawet nie aż tak stromo, ale przeraźliwie kręto i strasznie wąsko. Dojazd do każdego kolejnego wirażu wymagał zwolnienia gdzieś do 5km/h, bo nie wiadomo było czy coś nie jedzie z naprzeciwka. Gdy coś  jechało minięcie się nie było łatwe, bo droga miała szerokość jednego pasa na typowej drodze, zero pobocza. Ale dojechaliśmy. Wracający z plaży ludzie poinformowali nas, że żadnych zwierzaków na plaży nie ma, więc już myślałam, że te wszystkie przejechane tu kilometry trzeba będzie spisać na straty. Ale na plaże poszliśmy i opłacało się. W międzyczasie z wody wyszło kilka fok, które leniwie wylegiwały się na plaży, od czasu do czasu posypując się chłodnym piaskiem.

img_9856

img_9951

W pewnym momencie zauważyliśmy w wodzie coś bardzo dużego i czarnego, co po wyjściu z wody okazało się być ogromnym lwem morskim. Lew powoli przeszedł przez plaże, podszedł do leżącej niedaleko foki, po czym mimo, że z prawej i z lewej miał po conajmniej 200m plaży, to przegonił fokę i położył się na jej miejscu. Dobrze, że zabrałam ze sobą teleobiektyw, bo za blisko do lwa podejść było strach.

img_99072

img_9921

img_99334

Droga z Otago do Christchurch minęła dosyć szybko. Po drodze zatrzymaliśmy się przy słynnych buldach, czyli tajemniczych okrągłych kamieniach, które niewiadomo skąd znalazły się na plaży. Campera oddaliśmy po południu, gdzie za przednią szybę obitą przez kamień, która w międzyczasie przez to dosyć mocno pękła (patrz wpis Abel Natman National Park) skaskowano nas $310, co było dla nas pozytywnym zaskoczeniem, bo obawialiśmy się wyższej kwoty. A potem odbyliśmy najtańszą w życiu półgodzinną podróż taksówką, bo kierowcy się coś pomyliło i zamiast nas z karty skasować $40 to skasował 40c.

Moeraki Boulders

Następnego dnia była przeraźliwie wczesna pobudka (4 rano), bo samolot mieliśmy już o 7.00. Teraz na kilka dni jesteśmy w Sydney, rodzicie dziś polecieli do Polski, a my w piątek wyjeżdżamy z Sydney na dobre.

A tak wyglądają piękne nowozelandzkie góry z samolotu.

img_3029-copy1

Queenstown

Droga z Mt Cook National Park do Queenstown to ciąg dalszy najbardziej malowniczej naszym zdaniem trasy w Nowej Zelandii. Krajobraz nadal zdominowany jest przez Southern Alpes, przejeżdża się przez przepiękne przełęcze, a potem jedzie się kręta drogą prowadzącą zboczem skalistej góry, gdy w dole w kanionie wije się nieziemsko niebieska rzeka. Absolutnie przepiękne klimaty. Jeśli ktoś jest w Nowej Zelandii na bardzo krótko i chce mieć pewność, że zobaczy coś naprawdę pięknego to powinien przejechać właśnie trasą z Christchurch przez Lake Tekapo, Mt Cook National Park i dalej do Queenstown. Ta trasa jest kwintesencją Nowej Zelandii i nie ma opcji, aby ktoś ją przejechał i nie zachwycił się.

img_9574

On the way from Mt Cook to Queenstown

Kawarau Gorge

Queenstown każdej zimy zamienia się w stolicę białych sportów, a przez resztę roku jest centrum wszystkiego co ekstremalne. Ale nawet jeśli ktoś nie koniecznie chce skakać z bungy albo spłynąć rwącą rzeką w pontonie, to i tak do Queenstown trzeba pojechać, bo miasteczko jest absolutnie rewelacyjne z najbardziej bajkową lokalizacją nad jeziorem otoczonym górami. Tak jakby wybudować miasteczko przy Morskim Oku. Zatrzymaliśmy się na kempingu prawie w samym centrum, na którym skasowano nas rekordową w czasie naszego pobytu kwotę za pobyt – $25 za osobę. Kemping było co prawda bardzo ładny, z super łazienkami, ale nie usprawiedliwiało to tak wysokiej ceny. No ale co zrobić – najbardziej oblegane przez turystów w NZ miejsce rządzi się swoimi prawami.

Mimo przeogromnej ilości turystów Queenstown jest rewelacyjne, i to chyba ta lokalizacja sprawia, że spaceruje się po miasteczku i marzy o tym, żeby tu zamieszkać.

Queenstown

Queenstown

Queenstown

Przy okazji wizyty w Queenstown nasz kierowca pan Przemysław skoczył z mostu :)

img_9749

img_9767

Mount Cook National Park

Jadąc drogą krajową nr 1 na południe od Christchurch, jakieś 100km za miastem, zaczyna się naszym zdaniem jedna z najbardziej malowniczych tras w Nowej Zelandii (kończy się za Queenstown). Krajobraz staje się naprawdę przepiękny po zjechaniu na trasę numer 8 i potem jest już jak w filmach Hitchcoka – każda kolejna chwila jest lepsza i bardziej emocjonująca niż poprzednia. Zrobiłam jakieś 40 zdjęć na tej trasie, ale jakimś niewyjaśnionym sposobem karta pamięci się sformatowała i zdjęcia nieodwracalnie przepadły :( Mogę to wyjaśnić tylko magią, bo zdjęcia w jednej chwili były, a za minutę już ich nie było. Na pewno nie sformatowałam karty przypadkiem, bo tego nie da się zrobić przypadkowo. W każdym razie 40 zdjęć z trasy muszę spisać na straty. Mam tylko fotki fragmentu trasy od jeziora Takapo.

Lake Tekapo

W Nowej Zelandii jest 27 gór o wysokości powyżej 3050 m npm, z czego aż 22 jest właśnie w Mount Cook National Park. Widok na te góry jest przepiękny. Jezioro Pukaki, wzdłuż którego jedzie się w drodze do parku ma tak niesamowicie turkusowy kolor, że trudno to wyrazić w słowach i nawet najlepsze zdjęcia nie są w stanie pokazać urody tego miejsca. Po prostu trzeba to zobaczyć. Zanim tu przyjechałam nie mogłam sobie wyobrazić, że gdzieś może być tak pięknie.

Mt Cook National Park

Mt Cook National Park

Do parku narodowego dotarliśmy około 15-tej i mieliśmy w planie tego samego dnia wejść na szlak na 4-godzinną trasę. Pech jednak chciał, że lokalny halny zafundował nam pokaz swojej siły i udało nam się dojść tylko nad brzeg jeziora niedaleko kempingu, choć i na tej krótkiej trasie momentami trudno było utrzymać się w pionie, a zrobienie zdjęcia z prostym horyzontem graniczyło z cudem. Tak więc popołudnie i wieczór rodzice i Przemek spędzili na tradycyjnej już partyjce gry w Monopol. Ja zajęłam się pisaniem bloga i segregowaniem fotek.W międzyczasie, gdy wyszłam do łazienki za naglącą potrzebą, zauważyłam piękną dużą tęcze (właśnie skończyło padać). Mimo, że wizyta w toalecie powinna być wtedy priorytetem wróciłam do samochodu po aparat, bo nie darowałabym sobie nie zrobienia fotki. Niestety tęcza w międzyczasie trochę zbladła, więc na zdjęciu poniżej prawie jej nie widać. Do toalety na szczęście zdążyłam ;)

Mt Cook National Park

>W nocy ponoć wiało tak mocno, że camperowi groziło momentami przewrócenie. Tak mówi Przemek, bo ja, dzięki jednemu z najlepszych moim zdaniem wynalazków w dziejach ludzkości, czyli zatyczkom do uszu, spałam jak dziecko zupełnie nieświadoma tego co się działo. Wstaliśmy bardzo wcześnie z planem pójścia na szlak, ale w miejscu, w którym poprzedniego dnia stały piękne góry była szara ściana. Wyglądało to mniej więcej tak.

img_9530-male

Tak więc po raz pierwszy w NZ pogoda pokrzyżowała nam nam plany, a szkoda, bo park jest piękny. Rok temu na szczęście udało nam się spędzić tu dzień przy śietnej pogodzie. Było między innymi tak i tak.

Banks Peninsula

Do miasteczka Akaroa na półwyspie Banks dotarliśmy trochę przypadkowo. Były dwie opcje noclegowe – na którymś z kempingów na przedmieściach Christchurch, dokąd dojechaliśmy z Kaikoura, albo właśnie w Akaroa, 75km od Christchurch. Jako kierownik wycieczki zdecydowałam, że dodamy sobie kilometrów i pojedziemy do Akaroa. W przewodniku przeczytałam same superlatywy o tym miejscu i stwierdziłam, że nawet jeśli to nie do końca prawda, to na pewno będzie milej niż w Christchurch.

Oczywiście podejmując decyzję nie miałam pojęcia, że ostatnie 20km trasy do Akaroa to droga z serii „uczta dla oka/koszmar dla kierowcy”. Po trasie z Picton do Havelock w drodze do Abel Tasman National Park, o której pisałam w jednym z poprzednich postów, ta była drugą najbardziej kręta i stromą jaka nam się dotąd trafiła w NZ. Prawie żadnych prostych odcinków, same zkręty. Camper dał radę i po raz kolejny udowodnił, że stać go na więcej niż początkowo nam się wydawało.

Przyjazd do Akaroa opłacał się. Miasteczko położone jest przy przepięknej zatoce, otoczone górami, do tego molo i przystań pełna jachtów. A w zatoce delfiny. Akaroa założyli w 1840 roku przybysze z Francji i do dziś tradycje francuskie są tam dosyć silne. Ulice mają francuskie nazwy, przed niektórymi domami powiewają flagi kraju nad Sekwaną.

Przemek, który początkowo narzekał, że musi żyłować campera przez góry i doliny prowadzące do miasteczka, stwierdził potem, że na emeryturze zamieszkamy właśnie w Akaroa. Nie mam nic przeciwko temu :)

Akaora

Akaora

Akaora